Wszystkie wpisy, których autorem jest Amin

Perliczki

…robiły gniazda w pokrzywach i trudno było je znaleźć. a jak się już je znalazło, to nie można było podebrać za dużo jajek, bo perliczka umiała liczyć (co najmniej do dwudziestu) i jeżeli za dużo brakowało, opuszczała gniazdo, zaczynała znosić jajka w nowym miejscu i znowu trzeba było szukać. w pokrzywach…
 perliczki są sprytne. gdy idą do gniazda, robią uniki, jak sprawni agenci przeszkoleni w gubieniu ogona… kluczą, udają że wiążą sznurówkę albo wydziobują robaka spod stopy, a ukradkiem zerkają wkoło czy ktoś nie patrzy. wystarczy na moment zagapić się, spojrzeć na telefon, a perliczki już nie ma, nie wiadomo gdzie i jak znika…
 czasem nie udawało się znaleźć gniazda perliczki, a wtedy pojawiała się pewnego dnia na łące przed domem ze stadkiem niepoliczonych perliczątek, takie małe rozbiegane kurczaczki w prążki niczym dwunożne i dziobate dzikie świnki. i wiadomo było, że jajek i gniazda na próżno dalej szukać.

A Helmeted Guineafowl, Numida meleagris

El Dorado Semilanceata - część druga

…potrzebowałem zgody dyrektora Instytutu. Poszedłem do niego ze zgłoszeniem, a on zanim podpisał, przeczytał, spojrzał na mnie zdumiony i stwierdził: coś takiego wykłada się na naszym szacownym uniwersytecie??!

Halucynogeny w szamanizmie były wydarzeniem kultowym 1)↓ Spotkania odbywały się wieczorem w małej salce Collegium Broscianum (ex-klasztorze Jezuitów). Prowadził je wtedy magister a teraz już pewnie habilitowany doktor Skr. Salka wypełniała się ciasno, poza studentami na zajęciach pojawiały się osoby znane mi z miasta, na przykład z Jemioły 2)↓ i stało się dla mnie jasnym, że towarzystwo eksploratorów odmiennych stanów świadomości jest większe niż sądziłem.
 Seminarium było profesjonalne, na każde następne spotkanie zadawany był tekst, książka albo rozdział z etnografii, antropologii, psychologii, psychiatrii, neurofizjologii… Chodziło o jak najszersze potraktowanie zjawiska psychodelików, które bez wątpienia towarzyszą nam od zarania 3)↓. Otwarta forma zajęć umożliwiała dyskusję, chociaż często więcej na temat mówiło się na korytarzu niż w sali gdzie padało pytanie, a wspólnej odpowiedzi nie można było ustalić. Nie wszyscy byli zainicjowani, niektórzy kompletnie nie wiedzieli „na czym świat stoi”, a ci po których widać było praktykę, nie zawsze byli chętni do mówienia. Wieczór poświęcony łysiczce magister Skr rozpoczął prośbą o wyjęcie karteczek. Sprawdzian?
 — Napiszcie, z czym wam się kojarzy semilanceata. Można rysować – powiedział.
 Lekka konsternacja, taka karta to swego rodzaju deklaracja :) a grzybki kojarzyły się seksualnie z powodu orgazmowo pomarszczonych sutków, falliczne, powyginane łodyżki wyglądają plemnikowo. Ze spermą ale też z mlekiem matki. Cycuszki. Łysiczka kojarzy się również bajkowo. Smerfastycznie… Nazywana jest „czapeczką wolności”, od kapelusika w kształcie frygijki, którą noszą smerfy… Skromnie, semilanceata kojarzy mi się z el dorado :)

el-dorado

El Dorado, amerykańska mityczna dolina złota, o jakiej usłyszeli Europejczycy na Nowym Lądzie i w gorączce ruszyli na jej poszukiwania. Powstało na ten temat kilka filmów przygodowych :) El Dorado nie zostało odkryte, przynajmniej taka krąży legenda… co ma wspólnego z łysiczką?
 Wiedza o grzybkach przyszła do nas z Ameryki, razem z kontrkulturą. Psylocybki to tradycja indiańska. U nas, na kontynencie Euroazjatyckim w podobnych sytuacjach, spożywany był muchomor czerwony, co potwierdzają źródła etnograficzne, w których o łysiczce próżno szukać słowa. Semilanceata w naszej kulturze nie istniała, stąd prawdopodobnie Witkacy ani jemu podobni, jej nie spróbowali…  Czytaj dalej

   [ + ]

1. z dzisiejszej perspektywy nie mogę inaczej, jak tak właśnie je ocenić :) Timothy Leary i Richard Alpert (późniejszy Ram Dass) robili to na Harvardzie, z tą różnicą, że w Krakowie nie dochodziło do ekscesów.
2. Jemioła to nieistniejący, też kultowy :) krakowski lokal z lat 90-tych przy Floriańskiej
3. Terence McKenna

Semilanceata

Zdjął mokasyny, zakasał nogawki i przeszedł do mnie w bród przez rzekę. Usiadł na murku przeciwpowodziowym i zaprosił na ognisko, wieczorem, do znajomego ogrodu. Nie widziałem czego się spodziewać, może jabłko na patyku czy w popiele gruszka, a wyszło z tego kłębowisko węży.

Wieczorem na działce było trzech znajomych, progresywnie rock’n’rollowych dwudziestolatków, ja miałem wtedy szesnaście, szaman koło trzydziestki; dał mi na powitanie kubek spienionej mikstury. Przypominało to szejka z brudną, gęstą pianą.
 — Zmielone grzybki zmieszane z coca-colą – odpowiedział na pytanie 1)↓.
 — Cola pomaga im wchodzić, są ciężkostrawne – wyjaśnił.
 Wypiłem to z lekkim wzdrygnięciem, byłem za młody by wahać się dłużej. Niezbyt smaczne, na dnie gęste, łechtało w gardle na granicy zwrotu… Popiłem czystą colą, butelkę podał mi szaman, a potem… wyostrzyły mi się zmysły i świat zaczął się zmieniać. Głębia dźwięku, przestrzeni, barwy, kolory. Pojawiły się ruchome wzory. Hieroglify. Jakub Böhme w podobny sposób zobaczył Wszechświat w błysku cynowego naczynia. Ognisko – Katedra Żaru. Światło gwiazd. Międzygalaktyczny odlot. Na ziemię sprowadził mnie dotyk. Leżałem na trawie, źdźbła były jak palce. Spojrzałem wtedy na moje ciało, a ono rozpełzło się wężowymi ruchami; umykające zaskrońce (z koszyka fakira). Rozpuszczenie. Pozostała mi świadomość. Dusza?
 Nie miałem żadnej wiedzy na temat psychodelików, grzybów, świętych roślin. To nadeszło później. Najpierw było przeżycie. Inicjacja. Przygoda na działce, podczas której uchylony został przede mną skrawek zasłony… a za nią? Nie mogłem tego zapomnieć, chciałem wiedzieć więcej. Zaczęły się studia :-)

Wyostrzyły mi się zmysły i świat zaczął się zmieniać. Głębia dźwięku, przestrzeni, barwy, kolory. Pojawiły się ruchome wzory. Hieroglify. Jakub Böhme w podobny sposób zobaczył Wszechświat w błysku cynowego naczynia.

Działanie grzybów w ogólnych zarysach? Mocno rozszerzają percepcję, nie tylko zmysłową również moralną i semantyczną. Pokazują sens istnienia, którego nie rozumiemy, ale wyraźnie czujemy, widzimy. Komunikacja ze światem przerasta intelekt, porozumienie schodzi na poziom neurotransmiterów.
Grzyby to niesamowite organizmy, największe na ziemi, jeden „osobnik” może obejmować siecią strzępków kilka kilometrów kwadratowych lasu. Wiadomo dzięki naukowcom, że rośliny porozumiewają się między sobą w symbiozie z grzybnią (naturalnym internetem lasu :) Rośliny… korzeniami tkwią w ziemi a koronami skierowane są w niebo. czują wielowymiarowy kosmos nie tak jak my, ugruntowane też są od nas lepiej w materialnej rzeczywistości. Warto korzystać z ich „wiedzy”. Warto się o nie troszczyć.
 Porozumienie ze Wszechświatem stabilizuje. W życiu przestaje rządzić ego.
 Zaprezentowany wcześniej jako intro materiał z sesji dr Kaligari rozwija pryncypia odmiennego stanu świadomości pod wpływem psylocybiny. Chyba nie było tam nic o polowaniu na łysiczkę.

Grzybki rozszerzają percepcję, nie tylko zmysłową również moralną i semantyczną. Pokazują sens istnienia, którego nie rozumiemy, ale wyraźnie czujemy, widzimy. Komunikacja ze światem przerasta intelekt, porozumienie schodzi na poziom neurotransmiterów.

Parę dni po „wężowej inicjacji” poszedłem do szamana i poprosiłem o jeszcze. Powiedział mi jak lepiej się przygotować do tripu, i dał mi klucze. Zgodnie ze wskazówkami uchyliłem znowu „drzwi percepcji”.
 Kiedy zaczął się sezon, poszliśmy razem w góry.
 — Na łąkach, w kępach traw, pojedynczo albo w rodzinach. Lubią zwierzęta. Na pastwiskach zdarzają się wysypy – tłumaczył mi szaman w drodze na jedną z jego „pewnych” polanek. Szliśmy otwartą halą – …z nimi nic pewnego. Kapryśne są, trzeba je tropić – dodał – wyprawy na nie przypominają polowanie…
 — Jest! – pochylił się, i z bujnych traw wysupłał pierwszą smukłą łysiczkę. – Czasem jest ich tyle, że nie ma do czego zbierać. Zawsze służyła mi do tego pilotka, ale raz, nie wystarczył nawet sweter z zawiązanymi rękawami ;-) Patrz – podał mi ją – czubek na kapeluszu… Charakterystyczny jak zmarszczony sutek i brunatne blaszki, i błękitne przebarwienia u spodu nóżki. Inne grzybki, z którymi można łysiczkę pomylić tego nie mają.

lys

Z „polowania” wróciłem jeszcze bardziej głodny „wiedzy” 2)↓. Miałem diabelski tuzin owocników łysiczki, studiowałem ją „z lupą”, poznałem morfologię, naturalny biotop, szaman pokazał mi w jakich miejscach prawdopodobieństwo jej występowania jest większe, a ponad wszystko miałem doświadczenie jej działania po współżyciu :)
 To był początek tzw. III Rzeczpospolitej, nie było jeszcze internetu, nie można było wrzucić hasła w google i dostać w wynikach strony i elaboraty. Wtedy studia tematu nie były takie proste, ale było co czytać. Po 89-tym roku do Polski dotarła druga fala kontrkultury. Pojawiły się tłumaczenia i wydania książek wcześniej niedostępnych: Huxley, Grof, Leary. Ciekawe, że Witkacy pominął łysiczkę. nie znał? Pisał o egzotycznych „narkotykach”, nawet o trującej nikotynie, a o magicznym grzybku z naszych łąk i pastwisk cisza.
 Katalogii tematyczne w bibliotekach niewiele miały do zaoferowania. Na Akademii Rolniczej, w dziale mykologicznym dowiedziałem się o psilocybe semilanceata, że jest oficjalnie klasyfikowana jako trująca… Potem pojawiły się teksty w Brulionie, no i słynna książka Palusińskiego Narkotyki – przewodnik 3)↓ …a potem przez katalog kursów Religioznawstwa UJ trafiłem na seminarium pod tytułem: Halucynogeny w szamanizmie 4)↓. Byłem wtedy studentem filozofii, w kwestii formalnej potrzebowałem zgody dyrektora Instytutu. Poszedłem do niego ze zgłoszeniem, a on zanim podpisał, przeczytał :-) spojrzał na mnie zdumiony i stwierdził: coś takiego wykładają na naszym szacownym uniwersytecie??!

ciąg dalszy EL DORADO

   [ + ]

1. ciekawe to zmieszanie: archaiczne, naturalne transmitery z konsumpcyjną, plastikową popkulturą
2. gnozy można powiedzieć
3. słynna, bo Palusiński miał po niej poważne problemy z prawem, chyba nawet za nią siedział.
4. szamanowi nie podoba się słowo halucynogen, bo to sugeruje halucynacje – mówi – a to nie są żadne halucynacje, to jest rzeczywistość