…potrzebowałem zgody dyrektora Instytutu. Poszedłem do niego ze zgłoszeniem, a on zanim podpisał, przeczytał, spojrzał na mnie zdumiony i stwierdził: coś takiego wykłada się na naszym szacownym uniwersytecie??!
Halucynogeny w szamanizmie były wydarzeniem kultowym 1)↓ Spotkania odbywały się wieczorem w małej salce Collegium Broscianum (ex-klasztorze Jezuitów). Prowadził je wtedy magister a teraz już pewnie habilitowany doktor Skr. Salka wypełniała się ciasno, poza studentami na zajęciach pojawiały się osoby znane mi z miasta, na przykład z Jemioły 2)↓ i stało się dla mnie jasnym, że towarzystwo eksploratorów odmiennych stanów świadomości jest większe niż sądziłem.
Seminarium było profesjonalne, na każde następne spotkanie zadawany był tekst, książka albo rozdział z etnografii, antropologii, psychologii, psychiatrii, neurofizjologii… Chodziło o jak najszersze potraktowanie zjawiska psychodelików, które bez wątpienia towarzyszą nam od zarania 3)↓. Otwarta forma zajęć umożliwiała dyskusję, chociaż często więcej na temat mówiło się na korytarzu niż w sali gdzie padało pytanie, a wspólnej odpowiedzi nie można było ustalić. Nie wszyscy byli zainicjowani, niektórzy kompletnie nie wiedzieli „na czym świat stoi”, a ci po których widać było praktykę, nie zawsze byli chętni do mówienia. Wieczór poświęcony łysiczce magister Skr rozpoczął prośbą o wyjęcie karteczek. Sprawdzian?
— Napiszcie, z czym wam się kojarzy semilanceata. Można rysować – powiedział.
Lekka konsternacja, taka karta to swego rodzaju deklaracja :) a grzybki kojarzyły się seksualnie z powodu orgazmowo pomarszczonych sutków, falliczne, powyginane łodyżki wyglądają plemnikowo. Ze spermą ale też z mlekiem matki. Cycuszki. Łysiczka kojarzy się również bajkowo. Smerfastycznie… Nazywana jest „czapeczką wolności”, od kapelusika w kształcie frygijki, którą noszą smerfy… Skromnie, semilanceata kojarzy mi się z el dorado :)
El Dorado, amerykańska mityczna dolina złota, o jakiej usłyszeli Europejczycy na Nowym Lądzie i w gorączce ruszyli na jej poszukiwania. Powstało na ten temat kilka filmów przygodowych :) El Dorado nie zostało odkryte, przynajmniej taka krąży legenda… co ma wspólnego z łysiczką?
Wiedza o grzybkach przyszła do nas z Ameryki, razem z kontrkulturą. Psylocybki to tradycja indiańska. U nas, na kontynencie Euroazjatyckim w podobnych sytuacjach, spożywany był muchomor czerwony, co potwierdzają źródła etnograficzne, w których o łysiczce próżno szukać słowa. Semilanceata w naszej kulturze nie istniała, stąd prawdopodobnie Witkacy ani jemu podobni, jej nie spróbowali…
Łysiczka kojarzy się seksualnie z pomarszczonymi sutkami, z elegancko wymierzonymi w niebo erekcjami, fallicznie. Sperma. Nasienie bogów, ale też mleko matki. Cycuszki. Kojarzy się również bajkowo. Smerfastycznie ;)
Pewnego pięknego jesiennego dnia wybrałem się w góry na łowy. Chodziłem po łąkach i pastwiskach w Brennej wypatrując w trawie psylocybków. Zdarzały się gdzieniegdzie pojedyncze sztuki, żadnej rodzinki – kiepsko dzisiaj widzę – pomyślałem patrząc na przeciwne zbocze doliny…
Ruszam natchniony świeżym powietrzem, aż tu spoglądam pod nogi i widzę, że idę przez miejsce, o którym mówił mi szaman – pod stopami roi się od smerfów w złotych czapeczkach!
Wysuszona łysiczka w słońcu błyszczy. Oniemiały z wrażenia, zrozumiałem, że El Dorado nie zostało odkryte, bo źle interpretowano legendę! Nie chodziło w niej o realne złoto. Chodziło o łysiczkę, o dolinę pełną wysuszonych w słońcu psylocybków!
W takim miejscu, można zapomnieć o reszcie świata… Zbieram, po chwili mam pełny beret. Zdejmuję bluzę, wiążę rękawy i dalej zbieram, i tak się na tym zbieraniu skupiam, że tracę kontrolę nad otoczeniem… Znienacka słyszę nad sobą głos.
— A cóż to zbiyrosz?
Podszedł do mnie pasterz, który w oddali pilnował krów. Zauważyłem go wcześniej, ale był daleko i o nim zapomniałem. A teraz co? Zaskoczony pytaniem zająknąłem się, przecież nie powiem mu, że właśnie odkryłem El Dorado!
— Robi się z nich błękitną farbkę do porcelany 4)↓ – mówię.
— No co ty?? – pasterz przełknął – całe życie człowiek po nich depce, a nie wie…
Wrócił do krów. Po chwili zaczął na mnie machać i wołać, że tam surowca na błękitną farbkę jest dużo więcej :) 5)↓
Oniemiały, zrozumiałem, że El Dorado nie zostało odkryte, ponieważ źle zinterpretowano legendę! Nie chodziło w niej o realne złoto. Chodziło o łysiczkę, o dolinę pełną wysuszonych w słońcu psylocybków!
Tyle na dzisiaj. Muszę się przejść. Siedzę przy kompie cały dzień. Pójdę do Psa, bo dokąd w taki ziąb.
Idę ostrożnie, by się nie pośliznąć. Myślę o tym, co napisałem, czy czegoś nie poprawić? I jak zakończyć temat, bo zostało mi kilka wątków. Na ile ważnych?
Świetnie się składa. Przy barze siedzi doktor Skr. Pogadam z nim i skonsultuję…
— Mogę?
— Siadaj – doktor skinął w stronę wolnego krzesła – co nowego?
— Chciałem cię zapytać…
— Tak? – uniósł brwi ponad okulary.
— Pamiętasz „Halucynogeny w szamamizmie”? …omawialiśmy wtedy tekst Łurii, tego ruskiego neuropsychologa…
— Tak?
— On tam zaproponował ciekawą hipotezę na wyjaśnienie działania psylocybiny… że pod jej wpływem otwierają nam się „drzwi percepcji”… mózg zanurzony w neurotransmiterach… pytam, bo pracuję nad tekstem o semilanceata.
— Piszesz o łysiczce? Po co? Chcesz podpompować ego?
Grzyby są tak dziwaczne, że raz są smaczne a raz niesmaczne,
i kto je lubi to wie, by miały skutek rzadko się je je!
Apteka „Synteza”
SEMILANCEATA – część pierwsza
1. | ↑ | z dzisiejszej perspektywy nie mogę inaczej, jak tak właśnie je ocenić :) Timothy Leary i Richard Alpert (późniejszy Ram Dass) robili to na Harvardzie, z tą różnicą, że w Krakowie nie dochodziło do ekscesów. |
2. | ↑ | Jemioła to nieistniejący, też kultowy :) krakowski lokal z lat 90-tych przy Floriańskiej |
3. | ↑ | Terence McKenna |
4. | ↑ | ta odpowiedź przyszła mi do głowy, bo czysta psylocybina jest błękitna; ten błękit widać czasem na nóżkach psylocybków, delikatne błękitne żyłki… |
5. | ↑ | ciekawe jak na grzybki reaguje krowa? jeżeli się pasie, a w trawie jest ich takie mrowie? może przyjąć całkiem sporą dawkę, a świeże grzybki są mocniejsze. |
moja krowa Białka bardzo lubi muchomory czerwone; swego czasu zjadła kilkanaście na jedno posiedzenie…
dobra krowa :)